W te wakacje na przełomie lipca i sierpnia 2016 roku w Polsce odbyły się Światowe Dni Młodzieży. Podczas tych dni do Krakowa zjechało się około 20 000 wolontariuszy z całego świata. Głównym zadaniami wolontariuszy była: opieka nad pielgrzymami, logistyka podczas wydarzeń kulturalnych oraz służba porządkowa i medyczna w ramach organizacji HOPR w której miałam okazje wziąć udział jako sanitariusz.
Wielu moich znajomych pytało się mnie czy się nie boje jechać na ŚDMy, ze względu na zagrożenie terrorystyczne. Przed wyjazdem wielokrotnie zastanawiałam się po co ja tam właściwie jadę i był moment ze chciałam zrezygnować z wyjazdu. Ostatecznie nie żałuje, że wzięłam udział w tym wydarzeniu. Czułam ze jestem potrzebna, tym ludziom jako sanitariusz i ani przez moment mi nie przeszło przez myśli, że któryś z tych wspaniałych ludzi z jakimi miałam styczność, mógł stwarzać dla mnie jakiekolwiek zagrożenie. Czułam się tam bezpiecznie.
Na ŚDMy pojechałam przede wszystkim z czystej kobiecej ciekawości nie z żadnych pobudek religijnych. Do Krakowa przyjechałam wieczorem pociągiem ze Szczecina i o 5:00 byłam na miejscu. Nocleg mieliśmy zapewniony na terenie nowo wybudowanego campusu Uniwersytetu Jagiellońskiego w namiotach. Po dokładnym przeszkoleniu z łączności, pierwszej pomocy oraz zasad zachowania w tłumie mogliśmy wyruszyć na wyznaczone punkty, gdzie mieliśmy pełnić służbę. Mój patrol zaczął służbę na Błoniach, gdzie mieliśmy okazje uczestniczyć w powitaniu papieża. Następnego dnia byliśmy na Kazimierzu przy scenie, gdzie odbywały się liczne koncerty Festiwalu Młodych. Do tego czasu nie mieliśmy żadnych poważnych przypadków, poza rozbitym kolanem. Gdy główne obchody ŚDMów odbyły się w Campusie Misericordiae (Brzegi), gdzie miało miejsce czuwanie z Franciszkiem, zostaliśmy rozstawieni po 4 patrole w sektorze (w każdym patrolu były 4 osoby). Ja trafiłam do sektoru H9, gdzie mieliśmy spędzić następne 48 godzin. Po mszy kończącej ŚDMy udaliśmy się w drogę powrotna do campusu. W raz z nami wracały tłumy pielgrzymów, a temperatura 300C spowodowała, że mieliśmy ręce pełne roboty. Co parę metrów pielgrzymi mdleli z powodu braku wody i nakrycia głowy. Tu okazaliśmy się najbardziej potrzebni, ponieważ większość poszkodowanych potrzebowała natychmiastowej pomocy medycznej.
Dla mnie Światowych Dni Młodzieży, był to czas poznania wielu ciekawych ludzi, mile spędzonego czasu. Najbardziej lubiłam wieczorami chodzić na stare miasto, gdzie można było poczuć atmosferę radości i wolności. Ludzie tańczyli i śpiewali, nie przeszkadzały nam żadne różnice kulturowe w nawiązywaniu nowych kontaktów. Pielgrzymi jak widzieli ze jesteśmy z Polski podchodzili robili zdjęcia, przytulali się, dziękowali gratulowali dobrze zorganizowanego wydarzenia. Na pytanie, czy wybrałabym się jeszcze raz na ŚDMy odpowiedziałabym, że bardzo chętnie.